Wiele z Was uznało mój ostatni artykuł jako niesmaczny, nieodpowiedni itd. Mam na myśli mój wywiad z Nastoya. Jeżeli kogoś tym uraziłam to przepraszam, bo nawet w realnej prasie zdarzają się nieprzyjemne sytuacje. Ale chciałabym teraz wszystko sprostować, bo sama sprawa wywołała burzę na naszym portalu.

 Zacznę od tego, iż niedawno na Stardoll także pojawił się wywiad z adresem do bloga. Wtedy mało kto miał pretensję...Choć moim zdaniem to tam wyglądało to bardziej na reklamę niż u mnie, oczywiście nie obrażając autorki. Chociażby patrząc na to, że dziewczyna rozmawiała ze swoją bliską koleżanką, z którą prowadzi ów stronę.

W moim przypadku było zupełnie inaczej. Nastoyi w ogóle nie znałam. Już dawno miałam ją w znajomych, ale jak to często bywa, nie było okazji do rozmowy. Jednak niedawno stała się ona popularnym stardoll'owiczem, więc uznałam, że warto by było przeprowadzić wywiad właśnie z taką osobą. Początkowo nasza pogawędka miała trafić właśnie do mojego magazynu, przez który wybuchła taka kłótnia, jednak Nastoya poprosiła mnie, bym opublikowała go w TEJ gazetce. I ja wcale się jej nie dziwię.

Odpowiadała bardzo dosadnie, a każde zdanie zostało dopracowane do perfekcji- stąd bardzo długa treść. I ten, kto się choć trochę zna, wie, że w każdym poście istnieje ograniczenie znaków. Owszem, można pisać częściami, ale nie wiem, czy w przypadku takiego rodzaju treści, to ma sen. Nie chciałam, by ciężka praca zarówno moja, jak i Nastoyi się zmarnowała i właśnie dlatego podałam adres "pełnej wersji". Pomyślcie proszę logicznie- Po co byłoby mi więcej popularności? Samo pisanie do magazynu sprawiło, że stałam się rozpoznawalna, więc w moim przypadku taka rzekoma reklama jest w stu procentach zbędna. Z resztą z koleżanką jest tak samo. Ostatnio nawet wykupiła sobie własny post na bardzo popularnym blogu gabisi9.

Dlatego jeszcze raz proszę- Pomyślcie chwilę. Ruszcie głową. Czy musimy wszystko oceniać na pierwszy rzut oka? Czasami swoimi przedwczesnymi opiniami możemy obrazić drugą osobę. ;)